... jednak moje myślowe zachcianki to jedno, a upierdliwe prawo natury to drugie. Tak jest zawsze. Jesteś choć odrobinę szczęśliwszy niż zwykle i ktoś aktualnie musi przechodzić i przerwać ten krótki moment w którym czujesz, że życie ma jeszcze jakiś pozytywny sens. I tak się stało też teraz. Starałem się, nie być przy niej tym, kim jestem gdy przekraczam próg siedziby gangu. Chciałem być kimś innym. Przy niej chciałem być lepszym człowiekiem. Ale mogłem to ciągnąć do czasu w którym pojawił się niedaleko nas James. Mój szef...
-Styles, pozwól na słówko - powiedział oschle Black, zapalając papierosa. - i najlepiej przyjdź tu bez niej.
Puściłem ciepłą dłoń Megan, patrząc jak speszona odchodzi w stronę alejki. Nie mogłem za nią pobiec...
-co tym razem musimy zrobić? - zapytałem tym samym głosem, który powrócił do mnie wraz z chwilą gdy wiedziałem że nie ma przy mnie kobiecego ciała.
-flirtujesz z nią? - James wypuścił dym z płuc wprost na moją twarz. Zadusiło mnie to nieco ale po chwili powróciłem do dawnej pozycji.
-nie, to po prostu znajoma.
-znajoma, tak? - drwił z tego co mówiłem.
-nie pluj mi w twarz tylko powiedz co mamy zrobić, spieszy mi się.
-do domu, którego nie masz, do dziewczyny, która nie jest twoja, czy do baru, żeby wywijać dupą? - zaśmiał się gardłowo, widząc jak moje brwi mimowolnie zbliżają się ku sobie.
-co mamy do roboty?
-chcesz mnie zbyć prawda? - znowu się zaśmiał, ale widząc moje zniecierpliwienie, zaczął wymieniać. - ty i Justin pojedziecie dzisiaj w nocy na drugi koniec miasta i przywieziecie do mnie takiego jednego gościa, na którego namiary, podeśle ci ktoś z gangu. Ma być żywy.
-czemu akurat dzisiaj w nocy?
-przeszkadza ci to?
-wolałbym ten czas spędzić nieco inaczej. Justin o ile się domyślam, też.
-mówi się trudno, pojedziecie tam dziś w nocy.
-ale...
-koniec dyskusji, bierz się do roboty. Chcę go mieć jutro o pierwszej rano.
James, stał jeszcze chwilę po czym wypluł niedopalonego papierosa, miażdżąc go butem. Stałem z zaciśniętymi pięściami aż do momentu gdy zdążyłem wykrzyczeć ostatnie pytanie, zanim znikł z mojego pola widzenia.
-ile za to dostaniemy?!
James, tylko nieco się odwrócił, uśmiechnął szyderczo i odszedł nie mówiąc absolutnie nic. Byłem cholernie zły. Tak bardzo zły na samego siebie. Za to że kiedykolwiek pozwoliłem się w to wciągnąć. Nie musiałbym tego robić. Tyle że ja nie mam pieniędzy i to jest chyba mój jedyny sposób na życie.
Zakręciłem się nerwowo w koło, przypominając sobie, że Megan poszła gdzieś w stronę alejki. Zacząłem biec w tamtą stronę. Minąłem wszystkich przechodniów, aż zauważyłem ławkę przy sadzawce a na niej Megan. Pozwoliłem sobie ostrożnie podejść. Powoli obszedłem ławkę siadając obok niej.
-Megan, czemu poszłaś?
-a co, miałam tam stać i słuchać tego jak Black ci mówi co masz robić? Nie, dzięki. Wystarczająco dużo się tego nasłuchałam.
Moje oczy prawdopodobnie rozszerzyły się do granic możliwości...
-Megan, skąd ty go znasz? - zapytałem ostrożnie patrząc w jej oczy utkwione gdzieś w dal.
-James to moja rodzina. To jest mój wujek.
Oniemiałem. Obok mnie siedziała dziewczyna, której wujek jest moim szefem... To do mnie nie docierało...
-czemu nic wcześniej nie mówiłaś?
- a co miałam ci się zwierzać z tego, że wstydzę się tego że mam go w rodzinie?
-myślałem że pierwszy raz go widzisz na oczy...
-on dwa razy chciał mnie zgwałcić i to na oczach moich rodziców, więc nie mam zbyt dobrych myśli o tym człowieku. Dla mnie to skończony idiota.
-zgwałcić?
-tak.
-zrobił ci krzywdę? - wyjąłem z jedną z jej zaciśniętych dłoni i oplotłem palcami - czy on ci coś zrobił?
-nie...
-na pewno?
-nie rozumiem dlaczego tak nagle interesuje cię to, co się ze mną dzieje? Równie dobrze mógłbyś teraz zajmować się tym co powinieneś a nie tracić czas na moją głupią przeszłość.
-interesuję się tobą bo po prostu... nie wiem jak to opisać. Jesteś pierwszą osobą płci żeńskiej, której nie odpycha moja obecność.
-nie chcę żebyś przejmował się moją przeszłością. Rozumiesz?
-rozumiem.
Spojrzałem na nią. Jej twarz wydawała mi się absolutnie idealna. Zawiało nieco, więc zaproponowałem powrót do domu. Zgodziła się bez protestu wstając jako pierwsza. Nie puściłem jej dłoni. Ale czułem że mimo wszystko coś przede mną ukrywa.
-co będziesz robił tym razem?
-nie wiem, Black nie powiedział mi szczegółów. Wiem jedynie tyle że nie będzie nas dzisiaj w nocy, w okolicy.
-to źle.
-dlaczego?
-raźniej się czuję jak wiem że się kręcicie gdzieś niedaleko. Mam przynajmniej pewność że jak znowu nas ktoś napadnie to nie będziemy same.
-hm... - zaśmiałem się kątem ust
-nie zależnie od tego co masz zamiar zrobić dziś w nocy, proszę cię tylko o jedno.
-o co?
-nie rób nikomu krzywdy.
Nie chciałem patrzeć na jej twarz w tym momencie. Wiedziałem że dotrzymanie tej obietnicy jest zupełnie niemożliwe.
-Harry, obiecaj mi to, proszę.
-nie, nie mogę.
-proszę...
-nie.
Zupełnie odwróciłem wzrok i do końca drogi nie mówiłem już nic. Nie chciałem sprawiać nikomu przykrości, ale nie mógłbym dotrzymać tej obietnicy. Moje zachowanie jest czasem zbyt gwałtowne. Nic na to nie poradzę.
* * *
Nawet nie wchodziłem do domu. Zawołałem jedynie Justina którego widziałem że siedzi w kuchni. Megan weszła, nawet nie odwracając się w moją stronę. Poczułem lekki żal. Zdjęła buty, kurtkę i zniknęła gdzieś za ścianą. Justin szybko się ubrał, pomachał Vickie na pożegnanie i wyszedł. Nie chcąc żeby Megan czuła do mnie żal, wychyliłem się nieco i zawołałem w głąb domu:
-Megan, nie mogę dotrzymać obietnicy, ale mogę obiecać że się postaram.
Odczekałem chwilę, kiedy w drzwiach pokazała się jej postać z lepszym wyrazem twarzy niż chwilę temu. Zaczęła domykać drzwi.
-a może tak, całus, żeby mi się powiodło? - zaśmiałem się na co ona odwzajemniła uśmiechem
-nic z tego - choć odrobinę uśmiechnięta domknęła za mną drzwi, a ja szybko pociągnąłem Justina za ramię.
-stary, jest sprawa.
-spotkaliście Jamesa po drodze, prawda?
-tak, ale to nic.
-tylko?
-po pierwsze: dostaliśmy zlecenie i dzisiaj w nocy musimy jechać na drugi koniec miasta.
-no kurwa... a jak tamci znowu się tu przywleką?
-nie wiem...
-uhh, a po drugie?
-James to wujek Megan, a co lepsze, ten idiota już dwa razy chciał ją zgwałcić na oczach jej rodziców... ogarniasz?
-że kurwa, co?!!!
-no właśnie...
Justin jeszcze długi czas nie mógł uwierzyć w to co mu powiedziałem. Mnie martwiło to, że kurwa znowu musiałem odwalać jakąś brudną robotę. Ja pierdole... przysięgam, kiedyś z tym skończę ...
o kurwa gyesdhaJkl . świetne, genialne, niesamowite. po prostu wow. odebrało mi mowę. pochłonełam cale opowiadanie i muszę ci przyznać dziewczyno, ze jest GENIALNE odjęło mi mowę. Coś przeczuwam ze te zadanie to tylko ściema a tak na prawdę będą chcieli się ich pozbyć, albo coś namieszać :D , ale to tylko moje zdanie ;) nie wiem czemu ale uwielbiam Harrego takiego zboczonego xD hahahha nie wiem czy to dobre słowo ale mi pasuje. Czekam na następny rozdział oby jak najszybciej. Boże jak się rozpisałam haha. Życzę weny kochana ♥
OdpowiedzUsuń@czekolin
Genialne nie wiem jak jeszcze mogę opisać ten rozdział :D Czekam na następny :**
OdpowiedzUsuńZapraszam również do siebie :D
http://my-one-moments.blogspot.com/