środa, 29 stycznia 2014

Rozdział 21

*   *   *

-Vickie, na śmierć zapomniałam! - krzyknęłam, momentalnie zatrzymując i łapiąc się za głowę.
-co się stało?
-idź do domu. Ja muszę jeszcze odebrać z poczty tą bluzę co zamawiałam ostatnio przez internet, pamiętasz?
-no, doszła ci?
-muszę iść ją odebrać, bo za kuriera nie będę płacić.
-dobrze, idź, tylko się pospiesz! Ja zrobię w domu coś na obiad.

Rozdzieliłyśmy się niemal na drodze prowadzącej do naszego domu. Tak więc nieco musiałam się wrócić i przejść przez alejkę. Poczta, znajdowała się niemal zaraz za alejką, więc dużo drogi mi nie zostało. Ale po usłyszeniu tego, co ktoś ma zamiar ze mną zrobić, wolałabym zostać w domu. Tak, wolałabym zaszyć się w czterech ścianach i nigdy z nich nie wychodzić.

*   *   *

-Megan! - usłyszałam za plecami znajomy, zachrypnięty głos. Przycisnęłam papierową torbę do piersi i nie wiedziałam co z sobą zrobić. Obiecałam sobie, że jeśli go spotkam, to po prostu go ominę. Ale teraz, ciągle byłam przesiąknięta świadomością tego, jakie Black ma wobec mnie zamiary. Wiedziałam że Harry byłby w stanie mi pomóc, ale w końcu postanowiłam się go pozbyć ze swojego życia. Kiedy był już niemal przy mnie, odwróciłam się i szybkim krokiem usiłowałam odejść. Chwycił mnie za ramię i odwrócił, trzymając za ramiona.
-Harry, proszę puść mnie. Ja... ja muszę iść do domu.
-co ci się stało? - patrzył mi prosto w oczy a ja czułam że zaraz mu się wygadam. Nie chciałam tego zrobić, mimo iż poczułabym się lżej na duchu. Lekko się wyrwałam.
-nic, proszę odejdź, ja muszę wracać.
-poczekaj!
-Harry, proszę zostaw mnie...
-Megan, poczekaj, nie musisz się mnie bać! - zatrzymałam się i spojrzałam na niego. On o niczym nie wiedział. Myślał że się go boję. A to nie o to chodziło...
-nie boję się ciebie.
-więc dlaczego przede mną uciekasz?
-muszę szybko wracać do domu, na prawdę nie mogę teraz z tobą rozmawiać.
-chcesz się mnie teraz pozbyć, prawda?
-Harry, narobiłam sobie kłopotów, proszę zrozum, że chcę wrócić do domu... - czułam jak oczy mi zachodzą lekką mgłą. Tuliłam paczuszkę i usiłowałam się cofnąć w tył, ale on mnie zatrzymał.
-co się stało? Powiedz, pomogę Ci.
-ale ja nie mogę Ci powiedzieć... - tak bardzo chciałam rzucić paczką o ziemię i wtulić się w niego, ale czułam że nie wolno mi tego zrobić. Wyrwałam się i szepcząc - przepraszam Cię... - uciekłam.

<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<

*Harry*

Patrzyłem jak jakiś idiota, na Megan która zniknęła gdzieś za rogiem. Boże, jaki jestem głupi! Mogłem za nią pobiec! Ale nie! Ja musiałem tu stać i się gapić. Ja pierdole... Powinienem był ją zatrzymać i dowiedzieć się : co się stało? Ona była wystraszona. Czegoś się bała. Mówiła o jakichś kłopotach, ale o jakich, to dokładnie nie wiem. Nie rozumiem tylko, dlaczego nie mogła mi o tym powiedzieć?

*   *   *

-one wpadły w jakieś bagno, ja ci to mówię - powiedział Justin, ubierając świeży podkoszulek. - skoro Megan sama przyznała że narobiła sobie kłopotów, to coś musiało się stać. A skoro ona wpadła w kłopoty, to Victoria pewnie też.
-co teraz?
-nie wiem. Jedyne co przychodzi mi do głowy, to fakt że znowu gdzieś w okolicy mogą kręcić się Dirk z Troy'em, no i Jake. Ale niczego poza tym, nie mogę wymyśleć.
-dzisiaj kolejne zlecenie?
-taa... mam już tego szczerze dosyć.
-Ja też.
-wiesz coś o tym co dzisiaj będziemy robić?
-nie mam bladego pojęcia. Wiem tylko tyle że James ostatnimi czasy coś kręci.
-widzę że ty też to zauważyłeś...
-zrobił się doprawdy DZIWNY... i o wiele bardziej wredny niż dotychczas.
-czemu mnie to nie dziwi?

*   *   *

-Macie czas do 23.30. Jeśli tym razem nie dostanę go żywego, możecie zapomnieć o wypłacie pieniężnej, bo otrzymacie taką NAGRODĘ na jaką sobie zasłużycie. - rzucił oschle James wręczając nam kartkę z adresem. Spojrzałem na nią i uznałem że to miejsce jest niedaleko stąd.
-co niby chcesz zrobić jeśli nam się nie uda? - zapytałem patrząc kątem oka na Justina
-lepiej - przerwał patrząc się zimnym wzrokiem w dal - żeby się wam udało. Chyba że na prawdę chcecie się przekonać do czego jesteśmy zdolni.
-weź kurwa mów konkretnie.
-jeśli dacie plamę, i zabierzecie mi możliwość odzyskania kasy, to zabiorę wam możliwość posiadania ''swoich 4 ścian''
-czego mamy się spodziewać?
-jeśli dacie plamę, to wszystkiego się dowiecie. Choć, wątpię że tego chcecie.

Gapiłem się na niego jak na ducha. O czym on cały czas pierdoli? Nie rozumiałem z jego gadania nic. zgadali na jakąś wspólną robotę, przeciwko nam. Ale o co chodziło? Nie mam pojęcia.

<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<

*Megan*

Siedziałam niezadowolona z samej siebie na łóżku. Czułam w sobie dotkliwą pustkę której nijak nie umiałam w sobie zapełnić. Brakowało mi czegoś. Uh... albo prędzej KOGOŚ. Tak, kogoś. Czułam się źle. Chciałam wstać, iść, przeprosić za moje zachowanie w nocy i pogodzić się z faktem że jest słaba i nie umiem być fair względem własnych postanowień. Miałam się go pozbyć z życia, przestać o nim myśleć, a obecnie siedzę i czuję się tak jakby mi go brakowało. Chociaż w cale tak nie jest.

-co ci jest? - Victoria podniosła głowę z poduszki na której jeszcze chwilę temu spała
-sama nie wiem.
-strach? złość?
-nie, nic tych rzeczy.
-tęsknisz za kimś?
-uh... - przetarłam oczy - chyba tak.
-czy tym kimś jest Harry? - popatrzyłam na nią delikatnym wzrokiem po czym runęłam bezwładnie na łóżko, jęcząc do poduszki. - czyli miałam rację.

2 komentarze:

  1. AHdfadqwhergf *.* Nie mogę się doczekać nexta <3333

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam twojego bloga <333 po prostu kocham :3 z niecierpliwoscia czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń