<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<
*Megan*
Obudziłam się po niecałej godzinie snu. Odkąd chłopcy wyszli, moja głowa była polem bitwy, tak więc spanie nie chciało mi zbyt szybko przyjść. Czułam nawet lekki ból spowodowany NIE przespaniem większej części nocy. Czułam się jak ZOMBIE bo na dodatek ścierpła mi lewa noga. Boże, co za paskudny poranek. Jakby tego było mało, schodząc po schodach na dół, przybiłam małym palcem u nogi w róg ściany. Po prostu super...
-wyspałaś się czy raczej wolałabyś darować sobie wspomnienia z tej nocy? - zapytała Victoria czekająca na mnie przed schodami z kubkiem kawy zrobionym specjalnie dla mnie.
-nie wyspałam się. Ani trochę. A jeśli chodzi o to, co się działo w nocy, to... jakoś niezbyt umiem wyrzucić pewne myśli z głowy. Jestem trochę zła.
-zauważyłam.
-Vick, powiedz mi, czego ja do jasnej cholery oczekiwałam od kryminalisty? - przestała sączyć kawę i spojrzała na mnie, patrząc przez chwilę w moje oczy a potem zagapiła się w jakiś bliżej nieokreślony punkt.
Ale gdyby teraz logicznie pomyśleć. Owszem, sądziłam że on jest w stanie dotrzymać obietnicy, ale z drugiej strony: czego ja mogę oczekiwać od kogoś takiego jak on? Ja nie mam prawa robić mu wymówek o to że wylał na siebie cudzą krew. Tak samo jak nie mam prawa go prosić o coś, co nigdy by nie mogło się spełnić. Byłam głupia sądząc że dotrzyma słowa. Nie chcę być w stosunku do samej siebie zbyt szczera, ale wydaje mi się że powinniśmy o sobie zapomnieć. WSZYSCY.
-Vickie, powinnyśmy o nich całkowicie zapomnieć.
-Megan, dobrze wiesz że to jest absolutnie niemożliwe.
-chcę dawnego życia. Tej głupiej, beztroskiej sielanki. Było mi dobrze. Chcę zacząć to od początku. Mogę go znać i tolerować, ale już nigdy więcej nie położę w nim żadnej nadziei. Nie chcę kontynuować tej znajomości, nie chcę żeby tu przychodził, nie chcę żeby mnie dotykał, nie chcę słyszeć jego głosu, ale też nie chcę by był moim wrogiem. Po prostu... chcę dawnego życia. Tego które znikło pare dni temu.
-co niby chcesz zrobić?
-zapomnieć. Tak szybko jak tylko się da, i na tak długo, jak to tylko możliwe.
-a jeśli go spotkasz na ulicy?
-ominę go.
Muszę skreślić go ze swojego życia, albo w przeciwnym razie, będę zaliczać kolejne rozczarowania wraz z upływem czasu.
* * *
-idziemy do szkoły?
-chyba cię głowa boli, ja się dzisiaj nigdzie z domu nie ruszam. - jęknęła Victoria rozwalając się na kanapie.
-w sumie, masz rację. To, skoro nie idziemy do szkoły, to chociaż przejdziemy się gdzieś?
-mówiłam że nigdzie się z domu nie ruszam...
-no weź, nie bądź zgred, rusz tyłek z kanapy! Zbijesz trochę kalorii.
-uh... - położyła palce w kącikach oczu
-proszę... - uśmiechnęłam się czekając aż ta się zgodzi.
-gdzie chcesz iść?
-może... spacerek wzdłuż rzeki?
-żebyśmy znowu wlazły w alejkę i trafiły na trupa? Nie, dzięki, zostaję w domu.
-Victoria!
Rzuciłam w nią poduszką, zmuszając, aby wstała. Męczyłam ją długo, aż w końcu zgodziła się ze mną wyjść. Musiałam błyskawicznie doprowadzić włosy do ładu. Na szczęście wystarczyło je jedynie przeczesać.
* * *
-długo masz zamiar ukrywać przede mną, te gumy co chowasz w torebce? - zapytała złośliwe Vickie szturchając mnie w żebro
Litując się nad nią, dałam jej te ,,ukrywane'' gumy i pociągnęłam w przód. Szłyśmy spokojnie wzdłuż rzeki, znowu po chodniku dla rowerzystów. Leniwie oglądałam to wszystko co się tam znajdowało. Nic szczególnego tam nie znalazłam. Zupełnie nic szczególnego. Woda, trawa, woda, trawa, kosz na śmieci, woda, ptaki, woda, woda, asfalt, trawa, puste niebo, trawa, dużo petów po papierosach i my dwie na chodniku. To wszystko. No, może nie do końca. Ale prawie wszystko.
-zawracamy czy idziemy zobaczyć czy już sprzątnęli tego trupa z alejki? - spojrzałam na nią jak na jakąś ofiarę.
-Vickie, czy ty się dobrze czujesz?
-oj no weź! Skoro już mnie wyciągnęłaś z domu to teraz jesteś zmuszona do chodzenia wszędzie tam gdzie cię zaprowadzę!
-ale...
-chodź, nie marudź!
Pozwoliłam się ciągnąć za rękę w stronę alejki mimo iż nieco zaczynały mnie obcierać buty. Nie miałam szpilek, ale buty mnie trochę obcierały. Szłam jak małe dziecko, skacząc z jednej nogi na drugą. Przy okazji, miętoliłam w ustach gumę. Słodka, truskawkowa.
Weszłyśmy w alejkę. Drzewo za drzewem. Co chwilę jakaś ławka. Okolica wydawała się być spokojna. Tam gdzie znalazłyśmy kiedyś tego chłopaka, teraz nie było nikogo. Stał tam jedynie mały znicz. Pewnie ktoś z jego rodziny go tam postawił. Albo po prostu ktoś bliski.
Człapałam stawiając nogi jedna za drugą. Jak modelka na wybiegu. Chociaż w cale nie czułam się jak modelka. Po prostu miałam w sobie pozytywną energię i zachowywałam się z lekka jak dziecko. Victoria szła, robiąc balony z gumy i patrząc w ekran telefonu, a ja beztrosko gapiłam się na wszechobecny, zielony kolor.
Niby wszystko było OKAY, aż do momentu kiedy obie doszłyśmy do bardzo starej budki z pamiątkami, która od dawna już nie funkcjonuje. Wyglądało to jak duże pudło obite blachami. Zardzewiały zabytek. No, może nie zabytek, ale na pewno coś, co ma dużo lat.
Stałyśmy, i patrzyłyśmy na nią wspominając ,,jak kiedyś to wyglądało''. Dzieliło nas może 5 metrów. Stojąc w bezruchu, od czasu do czasu coś zagłuszało ciszę, ale teraz nieco zaniepokoił nas fakt, że do naszych uszu doszła dość niebezpiecznie brzmiąca rozmowa.
Dlaczego uważam że brzmiała niebezpiecznie? Otóż słowa wypowiadane na wiatr, pochodziły od Dirk'a, Troy'a i Jake'a. Momentalnie mnie cofnęło kiedy rozpoznałam ich głosy, ale podświadomość, kazała mi podejść, kiedy usłyszałam swoje imię. Przeszły mnie dreszcze, bo moje ostanie spotkanie z tymi ,,PANAMI'' niezbyt dobrze wspominam.
Słyszałam jak rozmawiali o planach na sobotę. Czyli na pojutrze. I szczerze mówiąc już wtedy żałowałam, że kiedykolwiek poznałam tych typów...
-to jak stary, co chcesz z nią zrobić? - Jake zadał pytanie
-z kim?
-Victorią?
-a co mam zrobić? Taśma, sznurek, dupa w górę, majtki w dół i jazda! - usłyszałam głos Troy'a... spojrzałam w stronę Victorii. Zakryła usta nadgarstkiem chwytając mój łokieć.
-wiesz że ona jest dziewicą?
-i co z tego? Megan też jest?
-zamknij się - Dirk wysyczał a mnie zmiękły kolana...
-bo co? Jesteś zazdrosny?
-nibo o co?
-o to że to nie ty ją rozdziewiczysz! - znowu mi zmiękły kolana...
-że co? Miałbym być zazdrosny o to że, to nie ja ją będę ją pieprzył? Żarty sobie ze mnie robisz.
-no jak na razie to siedzisz obrażony.
-a daj mi spokój, dobra?
-ej, Troy! - Jake rzucił szybkim tonem
-co?
-skoro ty pozbędziesz się cnoty i Victorii to kto niby zrobi to z Megan?
-James się nią zajmie. - w mojej głowie zadrżało i czułam jak robi mi się duszno. Victoria podtrzymywała mnie pod ramię. ,,JAMES SIĘ NIĄ ZAJMIE'' ...
-a co z tymi dwoma ciotami?
-Bieber ze Styles'em?
-no a kto?
-Black powiedział że Harry nie będzie sprawiał kłopotów.
-zamknie go?
-możliwe.
-a druga ciota?
-a bo ja wiem?! Skąd ja mam wiedzieć co Black'owi przyjdzie do łba?!
Nie mogłam już dłużej tego słuchać. Chwyciłam ramię Victorii i biegnąc, ciągnęłam ją za sobą żeby jak najszybciej oddalić się z tamtego miejsca. Chciało mi się płakać jak małemu dziecku. Chciałam być jak najszybciej w domu.
-co to kurwa, miało być? - zapytała zdyszana Vickie kiedy odbiegłyśmy spory kawałek od tamtego miejsca.
-nie wiem, ale czuję że mam ochotę położyć się na drodze i zacząć płakać.
-ja niby mam mu się oddać?! - złapała się za głowę
-lepiej pomyśl o tym co mnie MOŻE spotkać.
-chcę, wracać do domu, szybko.
Wyprostowałam się i szybkim krokiem zaczęłam przemierzać drogę. To, co usłyszałam w parku, mnie wystraszyło. Nie lubię James'a za to co kiedyś chciał mi zrobić. Nie chcę żeby to się powtórzyło, i żeby kiedykolwiek miało to negatywne skutki. Jeśli mam stracić dziewictwo, to z kimś kogo kocham... a nie z nim...
<><><><><><><><><><><><><><><>><><>><><><><><><><><><><><><><><><><><><>
NOTKA OD AUTORKI
Przepraszam was wszystkich, że w tym miesiącu było mało postów. Powodem było moje fatalne samopoczucie, pobyt w szpitalu i choroba która mnie solidnie wyczerpała. Proszę zrozumcie mnie. Obecnie znowu jestem chora, ale postaram się dodawać częściej posty. Ja... ja się boję że się na mnie obraziliście. Proszę, nie gniewajcie się na mnie. Pamiętajcie że każdy wasz ślad zostawiony po sobie pod rozdziałem niezwykle podnosi mnie na duchu. Jeśli czytacie moje opowiadanie a nie macie konta w Google, to możecie śmiało pisać komentarze Anonimowo. Jeszcze raz bardzo was proszę : wybaczcie mi że rzadko dodawałam posty. Obiecuję dodawać częściej. Życzę wszystkim wszystkiego najlepszego ;**** ~ Madeleine
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz