Wstałam i obeszłam nieruchome ciało chłopaka. Spojrzałam na jego twarz, pozbawioną życia i łzy napłynęły mi do oczu. Ręce opadły bezsilnie i wisiały wzdłuż tułowia które zamarło. Odsunęłam się o krok w tył. Victoria stanęła tuż obok mnie, a gdy zobaczyła jego twarz zaczęła mnie ciągnąć w bok. Oddaliła mnie od tego chłopaka. Boże, moje oczy... były przepełnione krwią. Czułam jak słone łzy chcą na siłę się wydostać. Czułam potworny ból we własnej głowie. Jego twarz, jego piękna martwa twarz. Twarz chłopaka, jego policzek, ta krew, rysunek... Te przeklęte dwie litery. Widzę je. Cały czas. Idę mocno ciągnięta w przód. Czuję uścisk Victorii na ramieniu i widzę w głowie te dwie przeklęte litery. Victoria chciałaby uciec, ale nie może. Wie że jeśli mnie puści, to stanę w miejscu i będę stać. Ona chce się szybko oddalić, ja się boję... Kurwa, jak tak można?! Za co?! Ten skrót, mój telefon, SMS-y, wczorajszy wieczór, pierdolone : YK !
Te dwie litery, moje SMS-y, przecież to byli oni, może tylko jeden z nich, a może ktoś zupełnie inny, nie, to nie jest możliwe, nie, ja tego nie widziałam, ja nie chcę tego widzieć! Proszę, moje myśli, to boli! Błagam dość...
-Megan, ten... ten skrót... - wymamrotała drżącymi wargami Victoria trzymając mnie mocno za ramię. Czułam że kolana stają się watą i że za chwilę mogę się przewrócić.
-YK, YK, boże święty, wytłumacz mi moje własne myśli, ja się gubię... - oddaliła mnie wystarczająco daleko od tamtego miejsca. Chyba. Tak mi się zdawało. Chwyciła mnie za rękę.
-Megan, pamiętaj, że choćby nie wiem co, nas tam nie było.
-Vick, on nie żył... ja... mam wyrzuty sumienia, musimy tam wrócić, zadzwonić na policję!
-pogięło cię?! Powiedzą że to my go zabiłyśmy! W dodatku masz jego krew na palcach. Oni będą nas podejrzewać! - spojrzałam na swoje palce, były nieco umazane krwią. Jego krwią...
-boje się... nie wiem czego ale chcę wracać do domu...
-nie jestem w stanie nigdzie z tobą iść dopóki masz nogi z waty.
-nie obchodzi mnie to, zabierz mnie stąd, rozumiesz?! - krzyknęłam jej prosto w twarz i zakryłam usta ręką. Moje słowa mnie dobiły. Mocno. - przepraszam, proszę zabierz mnie stąd ...
* * *
-wypij tą herbatę. Poczujesz się lepiej - powiedziała Victoria wręczając mi kubek z herbatą starając się na wszelki sposób zakryć to, jak bardzo dotknęło ją to co się stało dziś rano.
Pociągnęłam łyka lekko parząc wargi. Ciągle czułam łzy w oczach. To było silniejsze ode mnie. Ta rana, nóż, jego twarz, wycięty nożem znak na twarzy. Ten widok odbijał się jak echo. Moja głowa była nim zaśmiecona. Czułam się bardzo nieswojo. Martwiłam się o coś co mnie nie dotyczyło. Ale to nie zwłoki mnie przestraszyły. Te dwie litery. Dwie głoski które wczoraj otrzymałam w SMS-ach. To mnie przeraziło. Czy oni to zrobili? Któryś z nich? Jeszcze kto inny?
Poczułam wibracje telefonu w kieszeni. Wyjęłam go i spojrzałam na wyświetlacz. Moje oczy zaszły mgłą, ręce zatrzęsły się a zdrowy rozsądek zaczął nawalać. Mimo to otworzyłam tą cholerną wiadomość od YK.
Tak mam zapisany ten numer....
'' maleńka, nie ładnie tak zbiegać z miejsca zbrodni. Brzydko, brzydko. Wiedziałaś że jeśli ktoś Was widział, może was oskarżyć, prawda? Hm, pewnie teraz już wiesz. Nie smuć się skarbie. To był tylko trup. Nic więcej. Musisz przywyknąć do takiego widoku. Bo mogę cię zapewnić że to nie był pierwszy i ostatni trup jakiego zobaczysz. Miłego dnia dupeczko
YK''
Moje brwi zeszły się po środku. Zmarszczyłam je najmocniej jak było to możliwe i cisnęłam telefonem w ścianę. Pośpiesznym ruchem zerwałam się z kanapy i zaczęłam patrzyć w kona szukając jego ciała. Tego cholernego kapturnika. Wiedziałam że to był on. Ze to on do mnie pisał. Czułam to. ,, Bo mogę cię zapewnić że to nie był pierwszy i ostatni trup jakiego zobaczysz'' a w dupę się pocałuj! Nie chcę być mieszana w jego morderstwa, w to kim jest! Nie chcę żeby ludzie mieli mnie za kryminalistę! Nie chcę widzieć ciał, nie chcę jego SMS-ów, nie chcę żeby mi pisał takie popierdolone rzeczy! Nie chcę jego pieprzonych, słodziutkich zwrotów, nie jestem jego dziewczyną żeby tak do mnie pisał! O nie, Panie Styles. Tak nie będzie. Nie mam zamiarów być z tobą w jakikolwiek sposób powiązana.
Pozbierałam z podłogi telefon który nieco się rozpadł, poskładałam go i pospiesznie odpisałam na ten sam numer. Moje myśli przerodziły się agresywnie szybko. Już nie majaczył mi widok niepozornie mdławej zbrodni. Widziałam morderstwo które popełnili oni. A ja postawiłam sobie już w tedy za cel, pozbycia się ich raz na zawsze.
,,a skąd ty niby wiesz że ja tam byłam, hm? A może dwie znane litery na jego twarzy to było twoje dzieło?
M''
Odczekałam chwilę by dostać odpowiedź. Victoria siedziała obok mnie mocno wciśnięta w poduszki. Zaczęłam po prostu odpisywać.
,,widziałem cię i tyle. A co do liter na jego mordzie, powiem tyle: zasłużył.
YK''
,,jesteś mordercą!
M''
,,morderca, to zbyt proste słowo kochanie. Ja jestem wykonawcą poleceń. Nie mordercą. To słowo, nie jest dobre dla mojego fachu
YK''
,,fach? Jaki znowu fach? Kim ty do jasnej cholery jesteś?!
M''
,,Jestem twoim stróżem. Będę Cię troskliwie pilnował. Musisz do tego przywyknąć. Jak i do wieli innych nowych rzeczy, kochanie.
YK''
,,pierdolę takiego stróża. P.S. nie pisz mi : kochanie. Nie jestem twoją dziewczyną.
M''
,,na razie nią nie jesteś, kochanie
YK''
Co za palant! O nie, to powoli staje się irytujące! Niech sobie nie robi na MNIE nadziei, bo i tak nic z tego nie będzie. Tsa, marzenia. Boże, dlaczego on?! On jest przestępcą! Czemu nie mogłam trafić na jakiegoś spokojnego faceta... czemu?