środa, 20 listopada 2013

Rozdział 2.

-co Cię tak zamurowało? - zapytała Victoria wręczając mi kubek z herbatą. Musiałam na tamtą chwilę wyglądać ciut śmiesznie. Z resztą nie ja, moja fryzura...
-wiesz, niezbyt dobrze czuję się z faktem że to oni tam stali a nie kto inny.
-mam przez to rozumieć że martwisz się o to że oni tam stali?
-nie. Martwi mnie ich spojrzenie. Dziwnie się z tym teraz czuję. - spojrzałam na rękę na której pojawiła się gęsia skórka. Ponownie przetarłam ją kocem. -to spojrzenie... no wiesz, trochę mnie sparaliżowało.
-zauważyłam, szłaś jak jakby cię prąd pokopał.
-nie podoba mi się to.
-co takiego? - zachłysnęła się herbatą parząc wargę. Mądra. Niezwykle.
-no wiesz... ja... nie umiem tego jakoś jednoznacznie sprecyzować.
-chodzi o to kim oni są?
-nie do końca o to. Przeraża mnie fakt że zmierzyli nas takim spojrzeniem.
-a ty znowu o tym... - przewróciła oczami
-Vickie, zrozum że nie podoba mi się to, dobrze wiesz kim oni są.
-wiem.
-fakt że byłyśmy tam sprawia... no... że mam takie dziwne uczucie.
-co? - Victoria nie mogła się wręcz nadziwić temu co do niej mówiłam. Patrzyła na mnie z lekko rozwartymi ustami oczekując że powiem coś dalej.
-ehh... wszystko muszę ci tłumaczyć... - westchnęłam po czym poprawiłam kubek w dłoni - pamiętasz ich rozmowę? Mówili coś o dotrzymaniu tajemnicy prawda?
-no tak, ale co to ma do rzeczy?
-a pamiętasz jak mówili że jeśli ktoś się o tym dowie to będzie marnie?
-no tak, i co z tego?
-pomyśl dziewczyno, przecież my nie słyszałyśmy o jaką konkretnie tajemnicę chodzi, a znając życie te dwa półgłówki pomyślą że o wszystkim wiemy i że NA PEWNO ogłosimy to całemu światu...

Victoria zachłysnęła się herbatą, wypluwając niemal całą zawartość na swoje spodnie. Bravo. Doprawdy gratuluję inteligencji.
Popatrzyła na mnie wzrokiem pełnym jakiejś dziwnej obawy. Chyba dopiero teraz zrozumiała czemu ja miałam wątpliwości. Po ludziach takich jak ci dwaj można się spodziewać wszystkiego. Są w pewnym rodzaju nieprzewidywalni. Ale nie to  mnie przeraża. Najbardziej ciężki w zrozumieniu jest dla mnie fakt, iż jutro, czyli w poniedziałek, my obie jesteśmy zmuszone pójść na uczelnię. Chodzimy na studia. Ale nie to jest najgorsze. Ja i Victoria mamy wykłady na tej samej uczelni co ci dwaj! To mnie najbardziej przeraża...

-o nie, jutro na uczelnię... - popatrzyła na mnie, na kubek z herbatę, zegarek i znowu na mnie.
-co cię bardziej gnębi? To że trzeba iść do szkoły, czy to że oni tam będą?
-co?! - znowu podskoczyła w miejscu. Ponownie się oblewając.
-odstaw ten kubek sieroto. - odłożyłam jej go przecierając kąciki oczu - czego znowu nie rozumiesz?
-wszystko rozumiem. Zapomniałam tylko...
-że chodzimy do tej samej szkoły?
-tak.
-nie martw się, mnie teraz też to przeraża...

Postanowiłam że dzisiaj pójdę spać wcześniej żeby jutro obudzić się w miarę normalnym stanie. Zostawiłam Victorię z oblanymi spodniami na kanapie, oświadczyłam że idę spać i poszłam. Chwilę potem usłyszałam odgłos gaszonego światła na dole i stukot wchodzenia po schodkach na górę. Nasze łóżka dzieliła przestrzeń równa połowie metra. Dziś połączyłyśmy łóżka. Pierwsza poszła się przebrać Victoria. Ja zabrałam się za ścielenie łóżka. Teraz wydawało się być gigantyczne! Miękka pościel, 2 kołdry i cała masa poduszek stworzyły nam raj. Raj w sensie że było wygodnie. Wyjęłam z szuflady rozciągnięty podkoszulek służący za moją piżamę i po powrocie Victorii poszłam się przebrać.

*   *   *

Kiedy wróciłam jedynym palącym się światłem były lampki choinkowe wiszące po mojej stronie łóżka. Wskoczyłam na miękki materac. Zgasiłam światełka, bo tak jak uznałam wcześniej - postanowiłam iść spać. Jednak w pierwszych chwilach okazało się to zupełnie niemożliwe. Bo ciągle moje myśli przywracały mi fragment naszego powrotu do domu i to spotkanie, które przyczyniło się do powstania dziwnych myśli w mojej głowie. Ja zapewne teraz histeryzuję, no ale cóż... taka moja natura.
Długo męczyłam się z zaśnięciem. Bardzo długo.Moja głowa była jak jakieś pole bitwy. Myśli bombardowały się nawzajem. Victoria wydała z siebie gardłowe chrząknięcie więc uznałam że również nie śpi.
-śpisz?
-nie, jakoś nie mogę - usłyszałam szelest kołdry przewracane na drugą stronę.
-ehh, moja głowa to jakieś pole bitwy..  - powiedziałam przecierając twarz.
-u mnie tak samo. Wszystko przez ciebie!
-co przeze mnie?!
-gdybyś mi nie wytłumaczyła tych całych twoich podejrzeń, to pewnie teraz nie musiałbym się tak męczyć...
-czyli wolałabyś żyć w nieświadomości? - zapanowała chwila ciszy
-no nie...
-to o co Ci się rozchodzi...

Leżałam jeszcze chwilę usiłując zająć myśli czymkolwiek, byleby zasnąć. I po długich zmaganiach, po przewracaniu się z boku na bok, w końcu usnęłam.

_____________________________________________________________________________

Obudziłam się druga. Wyspana. Rześka. Ale kiedy przypomniałam sobie koszmar przy zasypianiu z ostatniej nocy, to odechciało mi się wstawania. Spojrzałam na zegarek. Miałam w sumie 20 minut do wyjścia. Zsunęłam się z łóżka i poczłapałam na dół. Na stole czekały na mnie gofry i sok a do tego sałatka z arbuza. Ciekawa jestem, kiedy ona wstała ?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz