* Oczami Victorii *
Ta popierdolona sytuacja z Megan masakrycznie mnie wystraszyła. Dobrze wiem że ona niezbyt się zna na samoobronie a też zbyt silna to nie jest. No, w końcu czego można oczekiwać od przeciętnie zbudowanej dziewczyny?
Weszłam po schodach na górę. Siedziała z telefonem w dłoni. Na jej twarzy był lekki uśmiech. Pewnie znowu pisze z YK.
-co robisz? - zapytałam z czystej ciekawości
-Harry do mnie pisał.
-a co takiego?
-a, pytał się czy lepiej ze mną niż rano.
-mhm... wiesz, nie chcę żebyś myślała że cię o coś podejrzewam, ale mam wrażenie że Harry na serio ci się podoba.
-wiesz, w pewnym sensie to co mówisz jest prawdą. Podobają mi się jego oczy, uśmiech i głos. Natomiast nienawidzę w nim, jego niektórych zachowań, odzywek i czasem też nienawidzę go za to kim jest.... choć nie powinnam.
-eh, masz tak samo jak ja. Odkąd zaczęli się nas czepiać zaczęłam dostrzegać drobiazgi których nie widziałam wcześniej.
-na przykład?
-no chociażby kolor oczu. Nigdy nie zwracałam na to uwagi. A ma śliczne oczy. Nawet ładniejsze niż moje... i wiesz... pomijam teraz tych dwóch i chodzi mi o kogo innego. Nie rozumiem co Troy i reszta robili dzisiaj w tamtym miejscu?
-też nie wiem. Ale jego zachowanie mnie mocno zdziwiło. A najbardziej przeraził mnie Dirk. Nie wiedziałam że on jest w stanie uderzyć kobietę...
-ja też tego nie wiedziałam. Aż do dzisiaj.
-jego ruchy były takie... pełne złości.
-on jest zły za to że powiedziałam że lepiej by było gdybyśmy zostali przyjaciółmi. Uh... ja po prostu nie chciałam dłużej z nim ciągnąć znajomości. Bałam się go...
-ja też. Nie miałam do niego zaufania. Nie wiem czemu?
-ja też nie wiem - powiedziała sącząc powoli herbatę
-Meg, a teraz na serio. Co tak właściwie jest w Harry'm i w Justinie, że unikamy ich kontaktu?
-może po prostu odrzuca nas to, kim są. Nie wiem. Na prawdę. Nie chcę dostrzegać w nich wad, ale nie potrafię. Trochę się ich boję.
-ja też. Ale żyję nadzieję że mnie nie zabiją.
-no, na razie nie mają powodów - zaśmiałyśmy się. Spojrzałam na jej telefon i znowu ułożyłam w głowie kolejne pytanie:
-ej, a czy Dirk ma ciągle twój numer?
-hmm... - spojrzała na telefon i zaczęła jeździć palcem po ekranie - no, ja nie mam go w kontaktach, a czy on ma mnie, to nie wiem. A co?
-no... on może do ciebie pisać, dzwonić... no wiesz.
-kurwa. - zaklęła pod nosem.
Istotnie. Ja też dawno usunęłam numer Troy'a z telefonu ale czy on usunął mój numer? Tego szczerze mówiąc nie wiem. Może tak, a może nie. W sumie, to teraz po tej całej aferze rano, nawet nie miałabym odwagi już prosić kogokolwiek o pomoc...
* * *
Był późny wieczór. Gdzieś tak godzina 23.40. Coś takiego. Właśnie zgasiłyśmy wszystkie światła. Wskoczyłam w piżamę a potem wygodnie położyłam się na łóżku, zakrywając kołderką pod sam nos. Uwielbiam jej delikatny materiał. Otuliłam się ją mocno tak jak chłopak otula swoją dziewczynę. Czułam się bezpieczna.
Nagle usłyszałam dziwne stukanie na dole. Megan najwidoczniej usłyszała to samo bo odwróciła twarz w moją stronę.
-to ty pukałaś? - zapytała
-no ciekawe w co miałabym pukać?
Po cichu zsunęłam się z łóżka. Widziałam że Megan idzie w moje ślady dlatego szybko jej przykazałam:
-ty, leżysz i nigdzie nie wychodzisz.
-a jak cię duchy zaatakują? - typowy żart w wykonaniu Meg
-uwierz mi, nie zaatakują.
Weszła z powrotem do łóżka, a ja delikatnie i powoli zsunęłam się po schodach na dół, oglądając wszystkie możliwe szyby. Pierwsze co mi przyszło na myśl : taras. Powoli wychyliłam się zza rogu by spojrzeć na szyby. A co w nich zobaczyłam? To bardzo oczywiste. Byli to chłopcy. Jednak nie Justin z Harry'm... Zobaczyłam strumień światła skierowany z latarki na wnętrze naszego pokoju. Latarką operował Troy. Obok niego stał Dirk z młotkiem i Jake z dziwną czarną torbą. Poczułam nieprzyjemne dreszcze. Nagle strumień światła padł centralnie na mnie...
Zobaczyli mnie. Ja jednak szybko zwiałam na górę i wskoczyłam w łóżko Megan.
-Meg, Meg! Oni tu są!
-Oni czyli kto?!
-Jake, Troy, Dirk,te cholerne palanty z rana!
-c-co... ?
-co teraz?! Oni mają młotek, i jakąś dziwną torbę....
Megan szybko zaczęła szukać telefonu. Słyszałam głośne pukanie na dole. Chcieli ponad wszystko wedrzeć się do naszego domu. Bałam się. Po chwili rozbłysnęło światło wyświetlacza Megan.
-zadzwonię do Harry'ego, może są gdzieś w okolicy...
-co?! Pojebało cię?! Chcesz go prosić o pomoc?!
-a mam inne wyjście?!
Spojrzałam na nią, po czym szybko rzuciłam:
-dzwoń.
Wybrała numer do YK, po czym dałyśmy na głośnik. Na początku przywitał nas sygnał jednak potem usłyszeliśmy głos Harry'ego.
-czemu księżniczka dzwoni o tej porze? - jego głos był spokojny i nieco rozbawiony
-Harry... - głos jej drżał, słyszałam to. - jesteś gdzieś w pobliżu naszego domu...?
-zaraz, co się dzieje ? - nagle jego ton głosy spoważniał. - Megan? Co się dzieje?
-jest z tobą Justin?
-jest, ale powiedz co się dzieje?!
-przyjdźcie tutaj... Dirk, Troy, Jake.... ja nie wiem po co oni tu przyszli...
-gdzie oni są? - tym razem odezwał się Justin
-na dole.... mają młotek, jeśli rozbiją szybę na tarasie wejdą bez problemu zwłaszcza że mnie widzieli....
-nie schodźcie z góry.
Połączenie zostało przerwane. Na tamtą chwilę nie wiedziałam czy robię słusznie powierzając swoje bezpieczeństwo w ręce kogoś o wiele groźniejszego od nich, ale z czasem zaczynałam też mieć wrażenie że przy nim jestem bardziej bezpieczna niż gdybym była tu sama. Nie wiem dlaczego. Nie rozumiem, jak ja w ogóle byłam w stanie w tak krótkim czasie zaakceptować mordercę?! Hm, może dlatego że zaczęłam go postrzegać, NIECO inaczej ?
* * *
Stukanie nie ustało. Musieli się rozdzielić. Słyszałam huk z różnych stron domu, gdy nagle usłyszałam dotkliwy dźwięk połamanego szkła. Przeszły mnie ciarki. Dobrze wiedziałam co się stało. Któryś z nich wybił szybę... moje serce na chwilę zamarło...
Zajebiscie !!!!
OdpowiedzUsuń:D
Kocham tego bloga :*
:Ds
Czekam na
:D
Nexy
:D
Harry ? Jaki opiekunczy ?
:D
Widzisz ta buzke :D ? To znaczy ze bardzo mi sie podoba :D
:D
Czekam na Next @KitaRoxanna