piątek, 13 grudnia 2013

Rozdział 14.

Uważnie przyjrzałam się zachowaniu Harry'ego względem zaistniałej sytuacji. Justin szybko owinął palce plastrem który mu podałam. Trzymałam je w szafce. Na wszelki wypadek. On nie guzdrał się z niczym. Szybko owinął skaleczenie i koniec. Natomiast postanowiłam że moja ciekawość zatrzyma się na Harry'm. Na tym zakapturzonym chłopaku który sam nie do końca wiedział co z sobą zrobić.  Najpierw spojrzałam na jego kaptur. Przypomniał mi się ich występ w barze. On miał takie śliczne loki... Nie rozumiem dlaczego o ciągle chodzi w tym kapturze... po drugie. Ten chłopak ma nieziemskie mięśnie.... i tatuaże! Nie wiedziałam że ma ich aż tyle... a u Justina po raz pierwszy zorientowałam się że on ma rękaw! Ich tatuaże mnie w tedy zachwyciły... jednak ja dalej nie rozumiem co odpierdala Harry?

-pokaż... - Megan chwyciła za jego wielką dłoń i przejechała dwoma palcami delikatnie po jego posiniaczonej skórze. Nie wydał z siebie żadnego dźwięku, rozchylił jedynie usta tak jakby chciał jęknąć. Ale nie słyszałam nic. Patrzyłam na nich jak w obrazek. On wysoki, ona niska. Kiedy stali blisko siebie i żadne nie wróżyło drugiemu niczego złego, to wyglądali doprawdy dobrze. Rozejrzałam się w koło. Zorientowałam się że Justin ma nas wszystkim w głębokim poszanowaniu i że rozłożył się wygodnie na poduszce udającej fotel tuż przy grzejniku. Zaśmiałam się nieco widząc w jakiej pozycji siedział. Powoli podeszłam i usiadłam obok opierając się o ciepłą powierzchnię grzejnika.

-narobiliśmy bałaganu, trzeba tu posprzątać - Harry chcąc pozbyć się niewygodnej sytuacji wyjął swoją dłoń z delikatnego uścisku Megan i zaczął podnosić szafkę którą poprzednio przewrócił Troy. Chciał ją podnieść ale dłoń najwidoczniej za mocno dawała mu się we znaki, dlatego zrezygnowany usiadł tuż obok niej masując obolałą skórę. Najwidoczniej pogorszył sam sobie sytuację.

-cholera... ał! - jęknął i przycisnął dłoń do piersi
-pokaż mi ją - Meg otarła resztki łez policzków, odciągnęła jego nadgarstek od piersi i wyjęła z szafki maść na obrzęk i stłuczenia. Zaczęła ją tam trzymać od momentu gdy wywróciła się o szafkę i nabiła siniaka na nodze. Siedziałam tuż przy Justinie i zaczynało mi być bardzo niewygodnie. Grzejnik za mocno rozgrzał mi plecy. Przeniosłam się na dywan. Kątem oka zerknęłam na Justina. Bacznie przyglądał się fioletowemu miejscu na dłoni Harry'ego. Ja także zaczęłam patrzeć w tamtym kierunku.
-boli ? - zapytała Megan rozprowadzając palcami żel  po skórze Stylesa.
-trochę... - jęknął w momencie gdy ona przejechała palcami po najsilniej zarumienionym miejscu.
-ehh... Vickie jutro musimy zadzwonić po kogoś żeby wymienił okno. - automatycznie podniosłam wzrok kiedy usłyszałam swoje imię.
-prawda. W końcu wybili dziurę...
-to dzisiaj będziecie spać z dziurą w oknie ? - zapytał Justin nieco podnosząc się z fotela.
-a mamy inny wybór?
-weź pod uwagę fakt że w każdej chwili może ktoś przyjść i otworzyć okno a potem wejść i... no nie wiem. Same wymyślcie sobie.
-przestań! - krzyknęłam - przez ciebie nie będę spać w nocy bo będę się martwić czy ktoś nie stoi pod oknem, wielkie dzięki!

Kurwa. Po co to mówił?! Owszem, sama też bym na to KIEDYŚ wpadła, ale teraz nie będę w stanie myśleć o niczym innym jak o tym! Ja pierdole...

-chodź Justin, musimy się zmywać - powiedział Harry, podnosząc ostatecznie szafkę.
-już...? - usłyszałam w głosie Megan lekkie zawiedzenie jak i zdziwienie.
-a co? Będziesz tęsknić za mną? - zaśmiał się Harry
-nie żartuj ze mnie. Wystarczy mi na dzisiaj czyichś głupich żartów. - powiedziała odwracając się do nas wszystkich tyłem. Widocznie na serio nie miała ochoty na to by robiono sobie z jej wypowiedzi żarty. ,,już?'' miało symbolizować niepewność. Dopóki oni tu siedzą, ona czuje się bezpieczna i ja też.
-przepraszam - jedno słowo, a mnie znowu zamurowało... Nie spotkałam się jak dotąd ze zjawiskiem w którym Harry bądź Justin z własnej woli mówi komuś ,,przepraszam''. - nie obrażaj się na mnie, to miało cię rozbawić. - powiedział podchodząc i obejmując siedzącą na podłodze ,,po turecku'' Meg. - obrażona?
-nie do końca.
-tak czy nie? Nie chcę słyszeć pośredniej odpowiedzi.
-uhm... NIE.
-to dobrze - zaśmiał się mocniej zaciskając swóje ramiona na jej ciele. Przyjemnie się na to patrzyło.

Wstałam z nadzieją że uda mi się spokojnie zejść po schodach na dół, jednak niespodziewanie zaczepiłam nogą o wystającą deskę z łóżka. Mało brakowało a zaliczyłabym upadek podobny do upadku Jake'a. Spadłabym ze schodów. W ostatniej chwili chwyciłam się blisko stojącego Justina. Podniósł mnie z tej niewygodnej pozycji.  Spojrzałam na jego twarz. Spotkałam się z jego wzrokiem. Był niezwykle przeszywający ale piękny i uroczy zarazem. Lekko się uśmiechnęłam czując jego objęcie.

-dziękuję, możesz już puścić - zaśmiałam się, z uśmiechem rozluźnił ręce.
-możecie spać spokojnie. Będziemy w okolicy. Gdybyście potrzebowały czegoś to... ten. Możecie zadzwonić.

Harry ostatecznie lekko poczochrał Megan za włosy i wyszedł zaraz za Justinem. Usłyszałam odgłos zamykanych drzwi. Powoli zeszłam by zamknąć i zarazem ostrożnie stąpałam żeby nie wdepnąć w szkło. Przekręciłam kluczyk i wróciłam na górę.

-Megan, wszystko już z tobą okay? - zapytałam kładąc klucz na parapecie
-tak... tylko... jego ramiona...
-co z nimi?
-takie... silne.
-w końcu to facet.
-czułam się jakoś tak... no nie wiem. Tak inaczej.
-Justin ma śliczne oczy...
-co?
-nie, nic.
-powtórz.
-nie...
-powtórz!
-Justin ma śliczne oczy...
-A Harry... fajnie mnie przytulał.
-Widziałam.
-Serio?
-Można to było zobaczyć po twoim wyrazie twarzy. Lubisz jego dotyk prawda?
-no... w sumie to tak.
-ja nie wiem co nam odbiło ale coś nam na pewno odbiło. Nigdy wcześniej się tak nie zachowywałyśmy...
-owszem, to prawda. Ale nie mam niczego, czego mogłabym żałować na chwilę obecną.
-no, w sumie, to ja też.

1 komentarz: