poniedziałek, 2 grudnia 2013

Rozdział 9.

Stałam nieco podtrzymywana przez Victorię, która starała się nie dopuścić do tego żebym się przewróciła. Cóż, nogi chwiały mi się nieco, a na plecach poczułam piekące otarcie. Stałam z oczami wlepionymi w dwie oddalające się postacie. Szczerze mówiąc nie rozumiałam go ani trochę. Wedle mnie, był kimś, kto ukrywa prawdę o sobie przed samym sobą. Jakoś nie chce mi się wierzyć żeby oni z własnej woli zachowywali się tak a nie inaczej. Na pewno jest na tym świecie coś co sprawiło że oni się tacy stali. A to że widziałam go jako striptizera kilka minut temu, niezbyt mi przeszkadza w poskładanie wszystkiego w jedną całość. Nie wiem co on tam robił, albo prędzej, co oni tam robili, ale niezbyt mnie to obchodzi. Denerwuje mnie fakt że on nadal myśli że ja jestem taka głupia i się nie domyślam że on ukrywa swoją drugą twarz. Oni na siłę chcą być w naszych oczach bestiami których należy się bać. No i jak na razie im się to udaje...

Przerażają mnie niektóre ich gesty, miękną mi kolana kiedy on patrzy mi prosto w oczy i nie umiem kontrolować swojego ciała. Chciałabym się zbuntować i odepchnąć go ale czuję że jestem jak z waty i pozwalam sobą manipulować. Zupełnie nie wiem czemu? Irytujący jest fakt że oni nie chcą dać światu poznać się z tej lepszej strony. Zawsze trzeba pokazać swoje ego...

-chodź, wracamy, w domu zajmiemy się czymś bardziej przydatniejszym - powiedziała Vick ciągnąc mnie w przód
-na przykład czym?
-nie wiem. Mam ochotę na pizzę. Dużą, tłustą, pełną kalorii, pizzę.
-mhm. Całkiem ciekawy sposób na zakończenie spierdolonego dnia. Przynajmniej to będzie jakieś pozytywne...

*   *   *

-co chcesz, Colę czy soku?! - zawołała Vickie z głębi kuchni.
-a, weź oba, przydadzą się!

Tym razem, zasunęłyśmy dosłownie wszystkie okna. Heh, już nikt nie jest w stanie nas podglądać. Chyba...

-o boże... - jęknęła Vick ciężko opadając tyłkiem na kudłaty dywan - idziemy jutro do szkoły?
-musimy iść. Zresztą i tak nie mamy nic innego, ciekawszego do roboty.
-sugerujesz że siedzenie na wykładach jest ciekawsze od zamulania w domu pod ciepłą kołderką?
-nie, ale mimo wszystko wolę już wyjść z domu. Przynajmniej mogę potem swobodnie pochodzić po sklepach i nikt mnie nie oskarży o wagarowanie.
-no niby tak... ale z pewnej perspektywy patrząc to ma też swoje minusy, zauważyłaś?
-mianowicie? - zapytałam biorąc ostatniego kęsa z trójkąta pizzy.
-no chociażby nudne wykłady albo obecność tych...
-przestań! - zamknęłam oczy kładąc głowę na kanapie - mam już dość słuchania, mówienia i myślenia o tamtych dwóch! Mam dość, za dużo ich jak na jeden dzień.
-okay.

Siedziałyśmy na kanapie. Skończyłam właśnie jeść ostatni kawałek który należał do mnie. Po chwili poczułam wibracje telefonu. Wyjęłam go z kieszeni, i od razu odepchnęła mnie zapisana nazwa YK. Muszę ją zmienić na jakąś inną, ona działa mi na nerwy... Odblokowałam telefon i otwarłam wiadomość jaką szanowny Pan Styles raczył mi wysłać. Szczerze mówiąc spodziewałam się jakiegoś kąsliwego tekstu na ''Dobranoc'', jednak okazało się że było tam zupełnie co innego...

,,Wykasuj wszystkie SMS-y z telefonu jakie do ciebie pisałem. Victoria też niech usunie jeśli coś ma. Szybko.
                                                                                                             YK''

Popatrzyłam z lekkim niedowierzaniem na ekran i pokazałam SMS-a Victorii. Obie nieco zdziwione patrzyłyśmy na niego jeszcze z dobre 15 sekund,a po chwili obie ścisnęłyśmy w dłoniach swoje telefony sprawdzając w pamięci czy mamy w archiwum jakieś wiadomości od ,,YK''. Ja miałam tego dość sporo. Ale zabrałam się za kasowanie. Choć, nie do końca byłam świadoma, po co tak właściwie?

*   *   *

Właśnie sprzątałyśmy po posiłku którego spożłyśmy na drewnianej podstawce, na kudłatym dywanie. Znosiłyśmy to wszystko do kuchni kiedy mimo zasuniętych rolet, zobaczyłam że niedaleko naszego domu miga niebiesko-czerwone światełko. Słyszałam też specyficzny odgłos... policja? U nas? Po co?

Usłyszałam dzwonek do drzwi. Pospiesznie wytarłam ręce i wraz z Victorią poszłam otworzyć drzwi. W progu zobaczyłam funkcjonariusza policji z notesem w dłoni. Patrzył na nas podejrzliwym wzrokiem.

-Dobry wieczór.
-Dobry wieczór, co się stało? - zapytałam nieco zdziwiona obecnością radiowozu pod naszym domem.
-przyjechaliśmy do Pań w pewnej sprawie. Dzisiaj rano, mniej więcej o godzinie 9 rano, niedaleko mostu znaleźliśmy zwłoki młodego człowieka. - pokazał mi zdjęcie tego chłopaka którego znalazłyśmy martwego dzisiaj rano, zamarłam. Był tylko ułożony w zupełnie innej pozycji niż znalazłyśmy go dzisiaj rano... - Na jego ciele znaleźliśmy pewne odciski palców należące do jednej z Pań. Baza danych potwierdziła że ową osobą jest Pani Megan Lottie. Chciałem zapytać jakie jest Pani powiązanie z tą sprawą?

Nagle poczułam ścisk w żołądku. Przypomniałam sobie docisnęłam palce do jego szyi żeby sprawdzić czy żyje.

-no, dzisiaj rano ja i Victoria chodziłyśmy sobie wzdłuż rzeki, no wie Pan taki spacer. No i weszłyśmy w alejkę. Chodziłyśmy spokojnie, i nagle po prostu zobaczyłam że niedaleko drzewa leżał sobie chłopak na trawie. No na brzuchu, leżał na prawym policzku. No to pomyślałam że jest pijany i że upił się w trupa, no tylko przyłożyłam mu dwa palce do szyi żeby sprawdzić mu puls. Tylko że miałam zmarznięte dłonie i w tedy wydawało mi się że wszystko było z nim okay, no i zostawiłyśmy go i poszłyśmy dalej. Bo niedaleko niego leżał też jakiś zachlany gościu z butelką w ręce co spał też na trawie. Ja... ja nie wiedziałam że on nie żyje... - żeby ratować swój własny tyłek zaczęłam kłamać jak z nut... ta historia była wyssana z palca, ale wykorzystałam fakt że policjant pokazał mi zdjęcie na którym ten chłopak leżał na brzuchu i na prawym policzku. Nie chciałam kłamać ale nie chciałam też jechać na komisariat...

-ah, to tak było. Rozumiem Panią. - o boże, ten koleś to kupił... - w takim razie, proszę mi wybaczyć że niesłusznie o coś Panią podejrzewałem, jednak zanim odejdę mam do Pań pewne pytanie.
-tak, proszę pytać? - powiedziała za mnie Victoria bo chyba wyczuła że po moim ,,przemówieniu'' język mi się w gardle zaplątał.
-czy Panie były wcześniej nękane przez kogoś?
-w jakim sensie nękane?
-czy wypisywał do Pań jakiś numer od podpisie ,,YK'' ? - o kurwa... to już wiem czemu Harry kazał mi te SMS-y kasować...
-nie, nie przypominam sobie żebym kiedykolwiek coś takiego widziała, a dlaczego Pan o to pyta? - boże, jakim ja jestem kłamcą...
-bo to jest skrót który którego używają członkowie miejskiego gangu którego usiłujemy złapać o kilku lat ale ciągle nam oni wymykają się i nie udaje nam się ich zdemaskować. Jednak, mamy dwóch podejrzanych i byłbym wdzięczny gdyby Panie mi powiedziały czy moi dwaj podejrzani byli w jakikolwiek stopniu powiązane z Paniami lub z ową zbrodnią. Chcę wiedzieć czy oni mieli z wami kontakt, czy pisali do was SMS-y, czy Panie czuły się w ich towarzystwie zagrożone. Chcę wiedzieć wszystko. Byłbym wdzięczne gdyby Panie były ze mną szczere.

Zobaczyłam jak przy drzwiach radiowozu jacyś dwaj policjanci otwierają drzwi, a już chwilę potem zobaczyłam Harry'ego w nadgarstkach skutych kajdankami i Justina w takim samym położeniu. Ich ciała były niemal pod całkowitą kontrolą Policjantów. Ich ruchy, wszystko co robili było kontrolowane. Stali nieruchomo wpatrzeni w nas jak w obrazek a ja czułam ścisk w żołądku... bronić ich czy wydać... ?

-czy oni są dla Pań zagrożeniem?

Spojrzałam na nich, starałam się najbardziej jak tylko się da, być naturalną w zachowaniu. Harry patrzył na mnie tymi swoimi dużymi oczami, Justin rzucał wzrokiem, raz na policjanta, raz na Victorię. Nie wiedziałam co mam zrobić. Jeśli ich wydam, to trafią do więzienia, no... a tego nie chcę. Ale jeśli powiem że są niewinni, to przy następnym razie to ja mogę mieć przez to kłopoty... Nie chcę żeby przeze mnie trafili z zakutymi rękami na komisariat ale też nie chcę nadstawiać za nich karku. Boże, co za paskudna sytuacja...

1 komentarz:

  1. Dzieki twojemu komentarzowi na moim blogu, mogłam odwiedzic twojego. I szczerze z całego serca ci za to dziekuję. Piszesz naprawde świetnie i widac w tobie potencjał. Życze ci jak najlepiej i co najważniejsze wielkiej weny. Oby tak dalej, widac, że się rozkręcasz :)

    OdpowiedzUsuń